Spis tekstów o. Honoriusza
Z pamiętnika nowicjusza
Pragnę z całego serca iść naprzód w życiu wewnętrznym, ażeby być jak najbliżej Chrystusa, z Nim się zjednoczyć. Pragnę i będę się starał, aby włożyć się we wszystkie obowiązki, zachować milczenie, skupienie wewnętrzne, modlitwę, punktualność, aby niczego nie opuścić (…). Jestem pewny i przekonałem się, że Bóg powołuje mnie, ażebym Mu służył nie gdzie indziej, ale właśnie u Dominikanów. Oznaką mego powołania jest, że szukałem zakonu bardziej ostrego i znalazłem. I jestem z tego szczęśliwy. Dotychczas nie przewiduję trudności co do swego powołania. Pragnę najwięcej podobać się Bogu i wypełniać Jego świętą wolę, całe życie, tak bez części dla siebie, poświęcić się Jemu na służbę.
o. Honoriusz
Pan Bóg każdego z nas zna i woła po imieniu
Pan Bóg każdego z nas zna i woła po imieniu, w każdym z nas pokłada jakieś nadzieje… To nie jest przypadek, że Bożenka znajduje się w hali produkcyjnej, Boguś sprzedaje u rzeźnika, Halinka uczy w szkole, a Honoriusz wylądował u Dominikanów… Tam właśnie, gdzie jesteśmy, mamy usłyszeć Boga, tam mamy odpowiedzieć na Jego miłość, tam mamy dla niego żyć. I nie ma to znaczenia, czy ktoś jest doktorem, czy krawcem. Ważne jest tylko jedno: jak odpowiada się na Boże wezwanie…
o. Honoriusz
Z notatnika słuchaczki
Jesteście wikariuszami Bożej prawdy
Drodzy pedagodzy, drodzy profesorowie, wy jesteście jakoby wikariuszami Bożej prawdy. Macie jej szukać, badać, studiować, kochać. Ukochaną przez was przekazywać młodemu pokoleniu, które w sposób szczególny jest głodne prawdy. To jest wasza misja. To jest to radosne zwiastowanie dzisiejszego wieczoru. Ale broń was Boże, byście przekazywali półprawdy, które są gorsze od fałszu. To jest wasza misja, żebyście służyli prawdzie. I to jest naczelne zadanie wyższej uczelni. Zadaniem wyższej uczelni, poprzez waszą służbę prawdzie, jest wyzwolić w młodym pokoleniu cały potencjał duchowy woli, myśli i serca. Jednym słowem zadaniem wyższej uczelni jest kształtować, nie tylko uczyć. To jest odcinek walki o człowieka, o godność często zdeptaną przez uczenie półprawd (czyli misternie produkowanych fałszów).
W tym kształtowaniu niezbędny jest Chrystus, bo On powiedział, że jest Prawdą, dlatego trzeba się do tej prawdy przyznawać. Głosić wiernie tę jedną, która jest życiem, Drogą, naszą Nadzieją, z którą zrośnięta jest cała kultura polska od swego zarania. Wy młodzi i wy starsi jesteście do tego szczególnie powołani.
Inauguracja roku akademickiego,
czwartek 07.10.1983 r., godz. 19,30
(Uroczystość NMP Różańcowej)
Zaproszenie
Chciałbym, żebyście nie czuli się samotni, żebyście nie czuli się zagubieni. Jest dom – DA dom, to znaczy środowisko, które mówi, które chce być razem w waszych nadziejach, w waszych troskach; to środowisko jest domem, do którego zapraszam.
Klimat tego domu żyje podwójnym nurtem:
Jeden, to spotkanie z Chrystusem w kaplicy akademickiej; nazywamy to spotkanie „siódemki”. Jest to wypróbowana szkoła życia i studiowania. Pomaga tworzyć życie na fest!
A drugi nurt, którym żyje nasz DOM, to nurt intelektualny. Musi on mieć zagruntowanie. Myślę w tej chwili o skarbie, który jest w każdym z was; czy to potencjalnie, czy aktualnie takim skarbem jest wiara. Nie jest to coś, na czym się śpi, tylko to jest zadanie, które mamy wykonać! Wśród tych zadań do wykonania przez nasze środowisko jest również „Bank Serc”. Chcemy po prostu otwierać się na drugich, w tym otwarciu dojść do starszych i tych, którzy czekają na waszą pomoc.
Nadzieja, którą niesiemy z sobą jest wewnątrz,
i wiara, którą dajemy życiu jest wewnętrz,
i prawda, w której gruntujemy życie jest wewnątrz,
i droga, której poszukujemy w życiu jest wewnętrz.
A może odważ się wejść głębiej.
Wypowiedz o. Honoriusza w Radio Winogrady
(węzeł radiowy w akademiku)
Pragnę zafascynować was postawą ofiarnej miłości…
Wielu młodych potrzebuje przystani, do której mogliby wejść, porozmawiać, odpocząć, przynieść ze sobą albo zabrać innych ,,twórczy niepokój umysłów i serc…”, poznawać: prawdziwe wartości, czasem skonfrontować zakłamanie i fałsz z Prawdą, pogłębić swą wiarę, wspólnie cieszyć się, żyć…
Duszpasterstwo Akademickie Dominikanów w Poznaniu stwarza taką szansę od początku swojego istnienia. Znaczenie tego środowiska wielu docenia od razu – inni dopiero po latach. Dla jednych i drugich ukazuje się ,,Przystań”.
Przystań jest:
– miejscem otwartym dla wszystkich,
– ewangeliczną przestrzenią, w której słyszy się głos: ,,wypłyń na głębię, zarzuć sieć…”
– nadzieją odnalezienia światła, Prawdy, sensu,
– brzegiem Jeziora Genezaret, do którego dobija się po całonocnym trudzie i znajduje Żywą Obecność,
– klimatem wzajemnej życzliwości i braterstwa,
– Górą Tabor, na której przeżywa się życie odebrane od Boga,
– namiotem spotkania twarzą w twarz, jak przyjaciel z przyjacielem,
– wieczernikiem…,
– obecnością Ducha Świętego, który rozsadza literę i którego działania nie potrafi przewidzieć nikt.
Oddając w Wasze ręce pierwszy numer ,,Przystani”, pragnę zafascynować Was postawą ofiarnej miłości, bo jesteśmy nie po to dla siebie, aby być obsłużonym – ale służyć, nie aby być kochanym – ale kochać, nieść nadzieję tam, gdzie jest samotnie, pusto i żle.
o. Honoriusz
„Przystań” Nr 1 wstęp
Młodzież tamtych czasów…
Młodzież tamtych czasów zostawiła nam umiłowanie tradycji społecznych chrześcijaństwa, miłość wiedzy, równości, demokracji i to również, że do słowa Ojczyzna nie potrzeba było niczego dodawać. Dobrze rozumiała wtedy potrzebę samokształcenia i znajomości przedmiotów takich jak historia, literatura polska, zakazanych i ocenzurowanych przez zaborców, jak i tego wszystkiego, co wiązało się z inspiracją przebudowy podległej rzeczywistości w niepodległą i wolną Polskę. (…)
A dziś? Na tle tamtej nasza epoka. Czy rzeczywiście tak bardzo różna od tamtej? Może tylko teren zrobił się bardziej płaski, wyrównany i coraz częściej sztuczny. A jeżeli budzi się nadziei promień, zaraz idzie walec, równa myśl, dusi życie, gdzieś tam spychając to, co jeszcze kryje nadzieję, wolność. Przerażające! Epoka pozorów, zaprogramowanych przemilczeń nadmiaru „syczenia” FZSMP, SZSP, ZSMP… a dalej już droga ubita hasłami; ,,kolektywem przyjaciół… szkołą aktywności…umacniajmy więź…” martwa bryła, „bez serc, bez ducha”. To ogranicza mój wzrok i zdolność bycia sobą. Idę tam, gdzie rosną Polskie Kwiaty. I wzywam wszystkich: odważcie się poznać to, co polskie, odważcie się kształcić w rzeczach ojczystych!
Artur Wiwlas
(pseudonim o. Honoriusza)
„Przystań”
Z kroniki studenckiego spływu kajakowego
22 lipca 1980, biwak nad Zatoką Zamordejską
I stał się siódmy dzień naszego obozowania. Wstaliśmy rychło w czas. Jak zwykle wielki takt, łagodność, promieniujący uśmiech Weroniki jest silniejszy od mocnych objęć Morfeusza. Czuło się tam i ówdzie twarde mocowanie, oczywiście z wyjątkiem namiotu naszego. Tutaj zawsze stawaliśmy z Piotrusiem na baczność, skoro tylko Szefowa pomyślała o budzeniu.
Dziś Piotr popędził w wodę i stając jak Diogenes w beczce recytował Koheleta: „Marność nad marnościami i wszystko marność”.
– „Franuś, już nie mogę go chronić, nie mam czym” – powiedział Pastuszek rozwijając nogi z celofanowego okrywacza.
Ania trzaska zdjęcia. Piotr niesie nową wodę. Już dawno stoją trzy namioty. Cały obóz gra jak w maszynce.
– „Ale słuchaj, wiesz, kawałek chleba ukroję, zjem, a na tych puszkach przez cały rok, to sito” – Pastuszek.
– „Palą się kalosze”.
– „Gdzie on jest? Jak to się stało?”
– „Ojciec – zapisać – spalił się lewy, dobrze że lewy… Spalił się sandał Weroniki. Zrobię donos, jak tylko spali się drugi”. – „A ja myślałam” – lamentuje Weronika.
– „Znowu coś się pali” – woła Piotruś.
– „Podwędzona koszula”.
– „Ojej! To moja” – pędzi z namiotu Dorota.
Dopływa reszta – Guciu z Karolem i Staszek z Grzegorzem.
– „Jak to fajnie wygląda – podpowiada Grzegorzowi
Staszek – jak Ala, miesza w garnku z odległości dwóch metrów”.
– „Najlepiej włosy myje się mydłem”.
– „Ta zatoka, jak w mordę strzelił, stąd Zamordejska”.
– „Spaliły się trzy rzeczy o charakterze garderoby damskiej” – nowo przybyłym relacjonuje Piotr.
– „Co było ustalone?” – do raportu Szefowa wzywa Pastuszka.
Zrobiło się tymczasem zupełnie ciemno. Tylko ognisko bucha radośnie. Gotujemy drugie wydanie herbaty.
– „Ale siekiera” – słychać przy ognisku.
– „Grzechu! Po co ty kolana uginasz przy śpiewie?”
– „Kto będzie śpiewał?”
– „Stary, ja będę wchodził, to jest blus od nowa”.
Wszyscy gromadzą się przy ognisku. Milkną przekomarzania. Ognisko prowadzi Ala.
„O Panie Boże, Ojcze nasz… Harcerskim prawom wiernym być… O Panie Boże…”
Jest milczenie. Mówi Ala.
– „Chodzi o to, co zawiera się w słowie Polska… My, nasza historia… Nie chcę za wiele mówić. Powie sama poezja. Są tam wszystkie tony, od Bogarodzicy aż po uczucie klęski. Śpiewając Norwida, Tuwima wracamy tam… Socjalizm nie ma wielkiej poezji… Wielka poezja ma wielkiego odbiorcę… Czy ma dziś?”
Cieszę się tą gromadą, która rankiem prosiła Boga o prawość w myśleniu i działaniu. Szczęść Boże, w drodze do Tego, który Jest, im, nam! Również przez to, co polskie, ojczyste, jak słyszeliśmy w przed chwilą zakończonym ognisku. To był dzień 22 lipca, jakże inną niż zwykle wypełniony treścią. Inną, bo polską, ojczystą.
Do tego, co polskie, ojczyste wracamy, kochając.
Relacja zapisana przez Ojca Honoriusza
Najwyższa wartość
Najwyższa wartość? Po prostu życie, bycie człowiekiem, niezależnie od układów, systemów, a więc wszystko, co łączy się z ludzkim życiem, a ponieważ zdaje się ,,tylko Bóg jest naprawdę ludzki” – bycie otwartym, czułym na sprawy boskie. Taki człowiek – to brzmi dumnie. I to jest wartość życia najwyższa!
Jak to wyrażam w życiu?
To bycie człowiekiem realizuję w trudnych zmaganiach ze sobą i innymi, ale i w radościach, drobnych, nie wiem, czy sukcesach… pewnie i błędach. Łatwiej daję sobie radę z tymi, o których wiem, gorzej z tymi, których sobie nie uświadamiam. Tak praktycznie i po prostu – staram się widzieć drugiego człowieka, słuchać go w jego sprawach, czy nie będzie to za duże słowo, jeśli powiem – kochać go… czy mogę powiedzieć – i być kochanym, bo trochę to tak jest.
A poza tym – och, jak chciałbym czynić prawdę w miłości… Nie wiem jednak, czy od mojego ,,chciałbym” do codzienności bardzo konkretnej nie ma jeszcze dalekiej przestrzeni i czy zawsze istnieje stała łączność między ,,chciałbym” a ,,chcę”.
Artur Wiwlas (pseudonim o. Honoriusza)
wypowiedź w ankiecie
* * *
Jeżeli chcesz nadać życiu wartość – trzeba pocierpieć,
jeżeli masz zbyt lekko – zrób życie trochę cięższym,
by nabrało smaku
przypraw ofiarą – będzie miało zasługę
domieszaj goryczy, by było zwycięstwem
dorzuć wyrzeczenia – by było zyskiem
Pokuta jest jak sól, dodaje smaku, chroni przed zepsuciem
(gdzie brak tych środków – zaczyna się rozkład)
wygoda – to jakby robactwo…
dobrobyt ssie z życia życie,
na miękkiej drodze zakopiesz się,
na twardej – zajedziesz…
A namiętności to bestie
Pokuta jest harmonią
bohaterstwem
sztuką panowania
atletyką
supremacją ducha
o. Honoriusz
Pod datą 20 listopada 1978 roku czytamy w jego zapiskach:
Durna, komunistyczna obłuda, w której człowiek czuje się osaczony, jak w matni… i bliski rozpaczy… proszę sobie wyobrazić: wczoraj w TV o godz. 19.30 z okazji wyboru papieża powiedziano, że w Polsce nie ma konfliktu między Kościołem a Pastawem, absolutna tolerancja!… tylko chciałem usłyszeć komunikat w trzecim dzienniku, po 22.00 – wzmianka, że było w drugim. Chciałem posłuchać Wolnej Europy po 23.00 – aż wyła maszyna zagłuszająca…. doprowadzając do rozpaczy…, do szału…, gdzie dzwonić, żeby wyłączyli… do MO… tłumaczyli, że oni nic nie wiedzą, kto zagłusza… słuchajcie radio warszawskie, wszystko podaje…
Dobrze znaliśmy ten zaklęty krąg niemożności. Kilka miesięcy później, pod datą 14 lutego Ojciec notuje:
…rozszczepienie mózgów, rozmywanie twarzy, gazetowe informacje kanał informacji o niebezpieczeństwach i zagrożeniach, braku odpowiedzialności za samego siebie. Psia melancholia, mam ochotę szczekać i wyć… idziemy, nie wiedząc co się z nami dzieje; teraźniejsza przeciętność (…); dążymy ku nudzie i otłuszczeniu (…); bezgraniczna nieświadomość czy bezgraniczna naiwność?
o. Honoriusza
z zapisków
Diabelskie metody…
Zauważam wiele metod wprost diabelskich, ale czy te są najbardziej wyrafinowane, nie wiem. Uważam je za bardzo groźne, dlatego że ludzie ich nie dostrzegają albo są świadomi tylko w minimalnym stopniu, względnie zbyt łatwo pogodzili się z przemocą mówiąc: „tak musi być, nic nie poradzimy”. Zaliczam do nich: – ogólny zakaz budowy świątyń w nowo powstałych aglomeracjach miejskich. Ateistyczna władza wie, że brak kościołów, salek katechetycznych w pięćdziesięcio- i stutysięcznych osiedlach jest największym sprzymierzeńcem w walce z Kościołem; cenzury, która karczuje z wielką precyzją wartości kultury polskiej i wiary katolickiej, a czego często większość społeczeństwa nie dostrzega; – bezkarne fałszowanie prawdy, tyle przykładów na co dzień w środkach masowego przekazu, na przykład czytam dziś o siłach wyzwoleńczych, które wczoraj jeszcze nazywano agresorami…; czy we wczorajszej relacji TV o Szczecinie cenzor karczuje ,,Boga” z ,,Roty” pozostawiając tylko ,,tak nam dopomóż”.
z zapisków o. Honoriusza
(…) Wolność wdziera się w życie
Nadzieja z prawem obywatelstwa
Nie zginęła i nie zginie
Tętni Ojczyzna
– do 13 tylko…
I zawsze
W oku wypaczeń
Na ulicach epidemia strachu
Szczyt cynizmu w wieczornym dzienniku
Ulotka
Zapis na chodniku.
Nawet pod murem kwiaty
Grożą prawowitej władzy (…).
o. Honoriusz
(…) Twórczą siłą jest miłość. Nie nienawiść. Nie pała. To nie jest sposób budowania tego, co polskie, co ojczyste. Zobaczcie, jaka jest siła dwóch krzyży Pomnika, które muszą być strzeżone, aby nie pokazała się data. Montuje się całe arsenały, straże. Takie to mocne.
Nie bójcie się, tylko wierzcie. Te krzyże [Pomnika] symbolizują naszą nadzieję w Chrystusie.
o. Honoriusz
Od nienawiści silniejsza jest miłość
Nie wierzę systemom, które ograniczają mój wzrok, wiarę, zdolność bycia sobą. Płaski teren, przez który przeszedł walec, wyrównał myśl, wdusił życie, gdzieś tam spychając to, co kryje w sobie wolność. (…) W imię czego mam się wyrzec pełniejszego istnienia ?
(…) Wierzymy, że od nienawiści silniejsza jest miłość i ona zwycięży! Jest konstruktywna i twórcza. Jest drogą życia! Na tej drodze jesteśmy. Chcemy być. To, co chrześcijańskie i katolickie odkrywa się w niej, w życiu, w działaniu, w zaangażowaniu. I także w intensywnym zapatrzeniu się w Boga. (…) Dziś, jeżeli jestem katolikiem, chcę być obecny w społeczeństwie, chcę uczestniczyć w formowaniu lepszego człowieka, ale i bardziej ludzkiego świata.
Nie można sobie pozwolić na działanie w rozproszeniu, tylko indywidualnie. Dziś trzeba współdziałać, współpracować, ożywiać kontakty międzyludzkie i budzić świadomość chrześcijan (…).
Dążąc do Boga, Prawdy, Sprawiedliwości, postawy odpowiedzialnej, przywracania godności ludzkiej, przemiany serc, przeciwstawiając się utopii, mitom, fałszom, przemocy, dyskryminacji religijnej… ,,z miłością osób a nienawiścią błędów” chcemy iść razem, by budować, na serio żyć!
o. Honoriusz
Stop:
nie mów więcej- co możemy zrobić,
odpowiedz przed sumieniem:
co odważyłeś się zmienić!
Wolność i jej zakres
Znów zależy od twoich i moich myśleń
Może bardziej jeszcze od
– nieujawnionych działań.
o. Honoriusz
To u nas
znieważony naród
dźwiga cielsko
nielegalnej władzy
która go dusi
co dzień.
To u nas
aparat przemocy
doprowadził sztukę kłamania
do rekordów świata
a „prawdę” kupuje się
za 30 groszy.
To u nas
totalitarny system
zabija przejaw każdej wolnej myśli
i niekontrolowanego życia
by nie stały się
groźnym podziemiem.
o. Honoriusz
Być obecnym dziś
Piszę te słowa w sytuacji, kiedy na całym świecie słychać solidarny protest 100 tysięcy portowych robotników wybrzeża – Elbląga, Szczecina, Gdyni i Gdańska. Solidaryzują się z nimi robotnicy w stoczniach całego świata. Nie chodzi tylko o mięso i złotówki. Jest to protest przeciwko niesprawiedliwości społecznej, jest to wołanie o demokratyczne prawa robotnicze w Polsce.
W tej Polsce, która niby tak wielką troskę wykazuje o człowieka, rozgłaszając ją na afiszach jako nadrzędną wartość, w tej Polsce, w której na pierwszej stronie prawie wszystkich dzienników brzmi jak groteska: ,,Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, w tej Polsce, w której świat pracy doprowadza się do dramatycznych zderzeń, by kogoś tam zmusić do uderzenia się w piersi, chociaż dalej nie wiadomo, kto i kiedy błędy popełnił, dalej przewodzi siła narodu zawsze niepokalana i przed nami świetlana przyszłość! A po okresie błędów i wypaczeń następuje jeszcze tragiczniejszy, nowy okres błędów i wypaczeń. Zmieniają się tylko twarze – a ta sama sztuka grana jest tak samo. Nic z lekcji poznańskiej, nic z radomskich doświadczeń, nic z tragicznych wydarzeń Wybrzeża, tak nieodległych jeszcze… Tragiczne!
W naszej sytuacji jest to czas poważny, czas, który domaga się wyobraźni w myśleniu, czas, w którym musimy się porozumieć, właśnie to jest nakazem chwili obecnej. Zrozumienie i dialog! Dialog uczciwy, nie z pozycji siły, a jeśli – to tej, którą nazywamy – zrozumienie i miłość! Dobrze słyszy się teraz w TV, radiu i prasie słowo „uczciwość”. Szkoda tylko, że nie ma ono właściwych odniesień. Powinni je usłyszeć eksperci od nienawiści, eksperci od sprzedaży zbyt kłamliwych złudzeń, eksperci od zaplanowanych przemilczeń i dezinformacji, eksperci od opublikowanych fałszów i zwykłego kłamstwa. Mówi się – pokój! Tylko nie można go zbudować bez sprawiedliwości. Budowany w ten sposób krzyczy fałszem i przypomina bagno w świetle księżyca. Optymizmem powiało w wezwaniu o zgodne współdziałanie wszystkich patriotów, a wśród nich słowa skierowane do bezpartyjnych i katolików. ,,Chcemy większego, szerokiego i autentycznego waszego udziału w życiu publicznym. Wspólnie budujemy naszą Ojczyznę. Jednoczmy się w pracy dla niej”. No właśnie, jednoczmy się. 36 lat za nami. Po tylu doświadczeniach uwierzyć w szczerość tych słów? Na przekór faktom wierzymy jednak i tym razem. Wierzymy, że od nienawiści silniejsza jest miłość i ona zwycięży! Jest konstruktywna i twórcza. Jest drogą życia! Na tej drodze jesteśmy. Chcemy być. To, co chrześcijańskie i katolickie, odkrywa się na niej, w życiu, w działaniu, w zaangażowaniu. I także w intensywnym zapatrzeniu się w Boga. To jest u podstaw indywidualnego i zbiorowego programu katolików. To jest nasz sposób bycia w świecie, ale nie z tego świata.
To, co powiedziałem o dramacie naszego Wybrzeża, jest tylko ilustracją do analogicznych spraw w skali świata i jego dwudziestowiecznej cywilizacji. Z jednej strony jest to świat coraz bardziej sobie bliski, tyle krzyżuje się w nim wspólnych dróg i wyzwala się tyle sił i energii jednoczących, wiemy o sobie coraz więcej dzięki współczesnej technice, potrafimy w jednej chwili skomunikować się z całym światem i niekiedy może nam się wydawać, że już stanowimy jedną wielką rodzinę ludzką, że na naszych oczach spełnia się testament Chrystusa „aby byli jedno”, a z drugiej strony twardy realizm faktów brutalnie obnaża złudność takich twierdzeń. Tyle niesprawiedliwości w świecie, tyle zbrodni i krzywd sąsiaduje z ludzką znieczulicą i bezprawiem, tyle granic dzieli świat i każde ludzkie serce…, tyle nuklearnych broni zagraża człowiekowi i światu, że widać ewidentnie, jak bardzo na początku Ewangelii jesteśmy. Jak bardzo, właśnie Ewangelia, która nie łączy się z żadnym systemem społecznym ani politycznym – niesie posłannictwo pokoju i wolności skierowane do współczesnego człowieka i świata. Jak bardzo testament Chrystusa, który oddał swe życie, „aby zjednoczyć rozproszone dzieci Boże”, jest programem na dziś. Chrystus chce, aby rosły więzy serc i ducha w jednej miłości, w jednej wierze i tej samej nadziei. Chce, żeby młodzi katolicy działali w nowy sposób, dla rozwoju sprawiedliwości i pokoju, poprzez rozwój życia wiary, która zakorzeniła się w przemianę serc.
Dziś, jeśli jestem katolikiem, chcę być obecny w społeczeństwie, chcę uczestniczyć w formowaniu nie tylko lepszego człowieka, ale i bardziej ludzkiego świata. Nie można pozwolić sobie na działanie w rozproszeniu, tylko indywidualnie. Dziś trzeba współdziałać, współpracować, ożywiać kontakty międzynarodowe dotyczące kultury, rozwoju, środków społecznego przekazu, poszanowania podstawowych praw ludzkich, sprawiedliwości, przemocy, słowem – trzeba poszerzyć swoje pole widzenia na powszechność, przyjąć w siebie echo całego świata, niejako nosić w sobie troskę i nadzieję całej ludzkości. Trzeba nam uczyć się dawać, tzn. kochać, ponieważ jesteśmy dziećmi Bożymi i braćmi w Chrystusie. Ci inni, to nie obcy, nie „towarzysze podróży”, nie adwersarze i wrogowie, lecz bracia, wobec których mamy czynić dobro. Właśnie w codzienność wpisana jest ta rozległość braterstwa. Zawsze inspiruje ją miłość! To jest chrześcijańska szkoła życia. Wyrazem zrozumienia takiego nurtu obecności Kościoła w świecie są katolickie organizacje młodzieżowe. Jest ich ponad 400, o zasięgu lokalnym, regionalnym, krajowym, międzynarodowym czy światowym. Wybrałem tylko te o charakterze międzynarodowym i to na pewno nie wszystkie. Obok zwięzłej charakterystyki podaję również adres sekretariatu i numer telefonu: Sapienti sat!
(przy ruchach młodzieżowych w Polsce pomijam tę dokładność).
Patrząc na tę różnorodność form działania – czyż nie dotykamy manifestacji Ducha świętego, który w ten sposób objawia wolę Chrystusa? Czy to zjednoczenie wysiłków nie wzbogaca znaku obecności Chrystusa wśród tych, którzy w działaniu i modlitwie pamiętają, „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał” (J 17,21). Czyż miłość i chęć niesienia pomocy bez rachunku nie jest formą apostolstwa
najpotrzebniejszą w zdechrystianizowanym świecie?
Patrząc na tę różnorodność form zagranicznego działania, myślę o duszpasterstwie akademickim w Polsce, szukam ciebie! Jak będziesz przechodził Al. Stalingradzką i zaintryguje cię afisz – przeczytaj…, albo staniesz przed otwartą kratą od strony Libelta – wejdź…! Pokonaj chwilową nieśmiałość, przypomnij sobie, co kochasz i umiej to zamknąć w bezinteresowny uśmiech. Jak się przekonasz, to potrzebny tutaj przyrząd. Nic tu nie znajdziesz w stanie gotowym, ale twoim poszukiwaniom będzie towarzyszyć zawsze chrześcijańska inspiracja, żebyś przyjął bez obawy całą prawdę, żebyś odkrył drogę do serca kultury i tego, co polskie, żebyś naumiał się w życiu nadawać temu, co istotne – wartość istotną, a temu, co względne – wartość względną, żebyś siebie przekonał, że nie wystarczy zbić błąd, ale trzeba umieć odnaleźć trafną odpowiedź i żebyś wreszcie dosłyszał – „stań się wszystkim dla wszystkich, aby każdego zdobyć dla Chrystusa”. Z pomocą innych odkryjesz, że podstawą działania jest prawda, a celem i ukoronowaniem wszystkich wysiłków – miłość!
Duszpasterstwo akademickie nie jest tylko zgromadzonym audytorium, w które transmituje się doktryny, udziela informacji… ale przede wszystkim jest wspólnotą wiary, ofiarności – po prostu życiem. I jest ciągle w tworzeniu. Dlatego postawa pasywnej akceptacji jest u nas nie do przyjęcia.
Może jeszcze kochasz prawdę – jesteś potrzebny!
Może chcesz być wolny – dąż do wolności bez użycia broni i nienawiści.
Może lubisz ryzyko – otwórz serce i swój dom. Bóg wejdzie w twoje życie.
Może jesteś odważny – tajemnica Jezusa, który jest w agonii, zaprasza cię, byś czuwał.
Może chcesz być człowiekiem, szukasz przyjaźni – nikogo nie zostawiaj w obojętności. Niech twoja miłość zmusza do myślenia, niech będzie niewygodna, jak prawda, niech będzie wymagająca, jak sprawiedliwość.
A może sprzedałeś głupio swoją twarz i złamał ci się kręgosłup
– przyjdź na „siódemkę”. Odnajdziesz drogę życia i jego sens…
Weź kierunek na światło i wiarę – to najskuteczniejsza broń na ateizm.
I wreszcie sprawa ostatnia: to, co jest najważniejsze, co jest istotą wszystkiego – dzieje się w życiu, w działaniu serca i umysłu. Nie wystawiaj siebie na zarzut Chrystusa, że zakopałeś talent. Bądź Samarytaninem, który wyszedł z inicjatywą wobec bliźniego. „Idź i ty czyń podobnie” – to słowa Chrystusa skierowane do ciebie.
Popatrz, jak pracują inni, na ich rozmach i kierunek w Chrystusie, w świecie i dla świata.
o. Honoriusz
Motorem postępowania niech będzie Twoje serce
Każdy dzień już teraz zarysowuje dramat. Bóg czyni wszystko, by była jedność: zawiera przymierze i pamięta o przymierzu, jest mu wierny. Jednak coś się w tej ludzkiej rodzinie wybranej i umiłowanej dzieje. Cóż takiego Pan Jezus uczynił, że wzbudził tyle nienawiści? I my czasem zastanawiamy się przy różnych okazjach: tak dobrze chcieliśmy, tyle starań, a tyle podejrzeń z tego wynikło.
Trzeba odrzucić te wszystkie opinie, a motorem postępowania niech będzie twoje serce, w którym przebywa Duch święty. Obojętnie, co powiedzą. Im bardziej będziesz bezinteresowny, tym więcej zwali się na ciebie podejrzeń.
Patrzę w dzisiejszą ewangelię i myślę: cóż ten Pan Jezus narobił, że stał się przedmiotem takiej nienawiści? Mówił o Ojcu. Zawsze motłoch ma pewność. Ci, którzy kierują tłumem, mają pewność. Można prawdę wysuszyć w fałsz.
Miejcie, kochani, oczy otwarte na to, co się dzieje. W dzisiejszej ewangelii nie do wybaczenia są słowa: ,,Jest Ojciec mój, który mnie chwałą otacza, o którym wy mówicie – jest naszym Bogiem”. I dalej Pan Jezus mówi, że po prostu jest tak jak Ojciec-JEST.
Słyszymy echo krzewu płonącego na pustyni. Dochodzimy do istoty tego Boskiego JEST; Bóg nie staje się, to my się stajemy. Bóg JEST. Jeżeli uklękniemy przed tym, który JEST, to odnajdujemy sens naszego stawania się. My ciągle o tyle jesteśmy, o ile możemy wziąć z Ojca. Inaczej, to tylko garść popiołu i trochę pracy dla tych stworzeń pod ziemią. Natomiast tego, kim jesteśmy, nikt nie ugryzie.
Jest książę, który nie jest. Jest antybytem. On ma metropolie do dyspozycji, tylko trzeba mu służyć. Broń Boże!
Jeśli służyć, to tylko Temu, który JEST. Jesteśmy zagarnięci przez Ojca w tę samą rodzinę, po to, by tak jak On BYĆ, by starać się o ten kształt, który nam pozwoli BYĆ.
o. Honoriusz
Krzyż
Myślałem
że takie proste
poznać
pokochać
oddać
wziąć krzyż.
A wszystko
Dla Ciebie
,,który jesteś godzien” i
dla nich…
bo czekają
wciąż.
Usłyszałeś moje
,, ślubuję”
Ciebie wyniosłem
ponad
bliskich
i przyjaciół.
Ponad
studia
sport
i spacer.
Taniec i śpiew.
Ponad
ciepłe domu ognisko
Swój własny dom
plany na przyszłość.
Stanąłem
po Twojej stronie
tuż! (…).
Przeciw sobie mam
nawet najbliższych.
Jak ich przekonać
upewnić
wyrwać
stamtąd!
Jak drogę
wskazać
naprowadzić na trop
– brakuje sił.
…
Już wiem-
dałeś mi wszystko
Mam przecież…
o. Honoriusz
Pierwsza pielgrzymka duszpasterzy akademickich do Rzymu
/fragmenty/
Polacy, jak nigdy dotąd, pielgrzymują do Rzymu na spotkanie z Ojcem świętym Janem Pawłem II. W dniach od 24 czerwca do 11 lipca odbyła się pierwsza pielgrzymka duszpasterzy akademickich z całej Polski. /…/
Do Częstochowy 80 km. Nie dojedziemy na godzinę pierwszą. Ktoś przypomina stilus cathedralis z dzisiejszej koncelebry, ktoś inny: po co zmienili kalendarz, przecież to…, Honoriusz odpowiada „…i odszedł od zmysłów. Oto Słowo Boże. Bogu niech będą dzięki”.
Rozwiązały się języki. Tadzio rozdaje adresy. Jest głośno.
– Dlaczego Witek Andrzejewski nie otrzymał paszportu?
– Dlaczego ks. Wołoszyn z Torunia otrzymał i po kilku dniach mu odebrano?
– I dlaczego nie jedzie z nami ks. Z. Domagała z Radomia?
I mówiąc o paszportach dojechaliśmy do Częstochowy. Klękamy przed Czarną Madonną. Patrzy na nas. Jej wzrok obejmuje wszystkich. Ale zauważam, że na ks. Welca obok mnie patrzy radośniej. Gdy mówimy Jej – słucha zadumana. „Matko przedziwna, Matko dobrej rady, Stolico mądrości, Królowo Polski…” O godz. 15.30 już w autobusie „Czarna Madonna… płynie na Ave w pieśniach i dzwonach, płynie po rosie dywanem dźwięków, gdy brzozy cieniem na trawie klękną… Ave Madonna, Czarna Madonna, Ty z Jasnej Góry, Ty z Ostrej Bramy, z Lourdes i Fatimy, módl się za nami… srebrna i złota, gwiaździsta, dzwonna, z ruskiej ikony mroki przebija światłością świata – Ave Maria,
światłością świata – Ave Maria…”
Mijamy wykopy. Znów ryją! „…niech Twoja łaska zawsze
sprzyja…” Do 8 kwietnia jeszcze nie było pewne, co stanie się z przejściem pod Jasną Górą. Na wszelkie protesty, monity, listy do wszystkich możliwych w Polsce instytucji – odpowiadało tępe milczenie władz. Niektóre z drzew-pomników wykarczowano, zniszczono park – relacjonuje ks. Skubiś. Obecnie sekretarz episkopatu zajmuje się tą sprawą.
– Jak ks. Oskar dojedzie, będzie nas 44. Jak w poemacie Mickiewicza. Może dlatego innym nie pozwolono wyjechać?
– … żeby był poemat ! Socjalistyczny! (…)
Następnego dnia wczesnym rankiem – pobudka; krótkie śniadanie i o godz. 5.10 kierowca zapuszcza motor.
– „Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie śpiewa żywioł wszelki, bądź pochwalon, Boże wielki.”
Dojeżdżamy do granicy. Stoimy przed szlabanem. Tadzio przygotowuje wspólną listę. Czekamy. Na granicy nic się nie dzieje. Nikt się nie rusza.
– Patrz! Tam mówią po polsku. Zaraz będzie odprawa celna.
– Tylko waszą stronę będą badać. Nie! Wybiórczo.
– Czy wpisać zegarek?
– Wpisz złote zęby i łańcuszek – odpowiadam.
Józiu wypełnia już kolejną deklarację. Obok nas widzę rejestrację z Londynu BBC 1181. Też stoją w kolejce. A oto – „nogovaja turystycka”. Przeszli.
– Popatrz, jak bezceremonialnie grzebie w jej rzeczach…
Celnik bez przerwy wyciąga coś z malucha z niecodzienną doskonałością.
– A jak czterdziestu chłopa rozłoży swoje walizy, to do Pragi sięgniemy!
– Popatrz, namiot każe ściągać. To już przesada. Psia służba. Wywęszy wszystko.
Celnik z namiotu wyciągnął dwa radia. Wymachuje rękami. Właściciele malucha stoją jak skazańcy. Źle z nimi.
– A ja napiję się kawy. Honoriusz, chcesz ?
– Jak to dobrze, że cierpliwości uczą w seminarium !
– O ! Idą do nas! Wreszcie !
Jednak nie. Poszli na śniadanie. Ale nędza. Stoimy już prze- szło godzinę. Przez ten czas przepuszczono przez granicę jeden samochód, tego małego fiata 126 jeszcze „czyszczą”.
Wreszcie! Pan w mundurku informuje nas przez mikrofon, że nie wolno wieźć broni, narkotyków… Cały autobus wybucha śmiechem.
– No to po co ja tutaj przyszedłem?
Znów burza oklasków. Po półgodzinnym czekaniu zjawiają się celnicy. Oglądają autobus, bagaże. Wyciągają dwie walizy: żółtą i czarną. Ta druga to moja. Wychodzę z autobusu i trochę się dziwię tej sytuacji.
– Proszę otworzyć.
– Bzz – zamkiem w lewo, w prawo – otwieram maksymalnie neseser, żeby pan celnik miał dostęp do całej jego zawartości. Mac z lewej, mac z prawej, w środku, trochę kopania…
– A to co ?
– Przybory do golenia.
– A to co ?
– Cukierki.
– Dwa kilogramy?
– Na drogę. Proszę się poczęstować. To habit, to sweter, to, wie pan – ubranie do liturgii.
Jeszcze ręka pana celnika kieruje się do schowka dla wtajemniczonych. Informator Michelin: Italie. Na wierzchu notatnik. Ale też pusty.
– Dziękuję!
– Ja też. Zamykam i wracam do kolegów. (…)
Na granicy austriackiej – jakże inny klimat! Sympatyczny strażnik grzecznie powitał, powiedział kawał o polskim turyście, który na pytanie, co wiezie, odpowiedział – dwie wódki, dwa papierosy i dwie zapałki! Potem szedł środkiem autokaru i stemplował paszporty tam, gdzie były otwarte. Wszystko trwało może pięć minut. Na uśmiechu. Szczęśliwej podróży! -Wotadinastrana – słyszę głęboki oddech- w której tak wolno dyszy człowiek.
Opuszczamy Azję. Wydaje się – wjeżdżamy w inny kraj. Ma- łe miasteczko. Czysto. Przed sklepami żadnej kolejki. Jak ci ludzie tutaj żyją ? (…)
Zwiedzamy Wiedeń, a może po prostu – idziemy główną najbogatszą dzielnicą metropolii, do katedry. Sklepy, wystawy, bogactwo. Ci, którzy pierwszy raz to widzą, wyglądają jak spłoszeni.
„Mózg im się odkleja” – powiedziałaby Violetta ze studenckiego spływu.
Czekają już na nas w katedrze. Cała w świetle. Jakże umiejętnie wkomponowane jest to światło w piękno architektury gotyckiej. Byłem tutaj kilka lat temu, ale po raz pierwszy oglądam tę dostojną świątynię przy takim oświetleniu. (…)
Znów serpentyny, urwiste zbocza, w dole rzeka sprawia wrażenie, jakby miała czas i nie musiała się spieszyć. My natomiast wyraźnie zaczynamy przyspieszać. Tylko ta nie naprawiona kierownica wzbudza ukryty niepokój. Podobno w każdym samochodzie musi być sprawna, zwłaszcza w tak urwistym terenie, w jakim teraz jedziemy.
– W Rzymie naprawimy – odzywa się polski optymizm.
– A może nie będzie potrzeba ?
Sprawa jest poważna i trzeba nową część sprowadzić z RFN. Przy większych urwiskach automatycznie przymykają się oczy. Zdążyć do Rzymu. Liczy się tylko spotkanie z Ojcem świętym. (…)
Jesteśmy w Karyntii, ostatniej dzielnicy Austrii. I nagle raduje się dusza Honoriusza. Mijamy Friesach. Patrzę na maje- statycznie rozłożony na zboczu, zabytkowy kompleks starożytnych budowli: dominikański klasztor z XIII wieku i myślę o początkach historii zakonu. Jednak Klagenfurt pozostawiamy z lewej. Odsłania się horyzont z pasmem gór jak Czerwone Wierchy. Wjeżdżamy do miasta św. Wita, ulubionej siedziby książąt karynckich. Mury rzymskie po prawej, dwa kościoły wbijają się w niebo.
– …,,Ojcze nasz, któryś jest w niebie…”, „… święta Maryjo módl się za nami…” – wtóruje za ks. Ignatowiczem autobusowe bractwo.
– Trzeba się odradzać i innych pociągnąć do odrodzenia. Jak łatwo uwierzyć, że ojczyzna nasza jest tutaj, łatwo zapomnieć, że w niebie łatwo zakochać się w tym, co na ziemi – głośno rozważa ks. Alfred.
– Drzwi odryglować na świat i że jak ogień – Duch św. nie może inaczej przemienić. „… w godzinę naszej śmierci. Amen.”
Po lewej stronie jezioro Osiach. Na 8 miesięcy przed wyborem ks. kardynał Wojtyła i Köning odbyli tutaj pielgrzymkę. Dawna tradycja mówi, że tu pokutował król Polski. Wszystkie freski wyrażają się z wielkim pietyzmem o wielkim pokutniku. Pozostała tablica, część dawnego pomnika ku czci króla Bolesława śmiałego. Usilnie nalegamy, żeby odwiedzić to miejsce. Niestety, powtarzać się będzie ten sam argument – musimy się spieszyć ! Szkoda, że nie pamiętaliśmy o tym w Wiedniu.
Ruiny zamku na szczycie, wysoko. Jak tam dojechać? Przed nami wyłania się z chmur szczyt wysokich Alp. Potęga. Cały majestat przed nami. I zagroda do Włoch. (…)
Henio z Siedlec prawdę o człowieku wyprowadza z faktu o moralności, że człowiek jest podmiotem, rzeczywistością samostanowiącą i że odpowiedzialność to fakt odpowiedzi na wartość.
Żałuję, że nie mogę tej konferencji przytoczyć w całości. Widzę Benia z Gdańska, jak swoim uśmiechem wypełnia cały autobus. Nakarmił wszystkich. Ofiarnie to robi. Wiem, kim jest! (…)
O 21.00 wjeżdżamy do Rzymu. Dwadzieścia minut później dojeżdżamy do Placu św. Piotra. „Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat”. Wszyscy są wzruszeni. Święty Piotr przed nami. Palą się światła w oknach, gdzie mieszka Ojciec Święty. I ta wiadomość przez mikrofon: jutro koncelebra z Ojcem Świętym. Przy grocie Matki Bożej z Lourdes w ogrodach watykańskich, o godzinie 7.00!
Wszystko przestało istnieć. Zmieniliśmy się w radość. Wszyscy. Liczy się już tylko to spotkanie! Rankiem! Jutro!
Czerwiec 1982 r.
o. Honoriusz
Kładę przed wami: życie i śmierć
25 lutego 1982 roku Ojciec Honoriusz na porannej mszy św. mówił:
Kładę przed wami: życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo, wybierajcie więc, abyście żyli (…). Stoimy więc przed alternatywą: życie i śmierć. Oczywiście życie! Ale z chwilą wyboru życia według Bożych planów trzeba odwrócić się od naszych koncepcji. Takie są wskazania z Ewangelii: zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż i naśladować Chrystusa. Jeżeli coś na tej drodze ominiemy, będziemy chcieli obejść cierpienie, to jest to wybór ryzykowny.
o. Honoriusz
Wyczuwam drugi Brzeg. Musi istnieć. Nie jest to pewnie odległa rzeczywistość. (…) Jakiż niepojęty jest tamten Brzeg, bez którego nie może istnieć moje „dziś”. Chcę tam dotrzeć, aby żyć. Tam rosną polskie kwiaty.
o. Honoriusz „Przystań”
Fragmenty Homilii o. Honoriusza
,,Jeżeli człowiek jest w harmonii, jest w zjednoczeniu, ma jakiś jeden cel, zna środki do niego, jest po prostu jeden, to jest to piękne stworzenie, takie, jakie jest dziełem rąk Bożych. Jest to szczęśliwe stworzenie” (24 listopada ’81). Jest też stworzenie silne.
Czyż nie można w ten sposób odczytywać losów narodów? Czyż nie można tak odczytywać losu naszego narodu? Jeżeli ojczyzna już się scaliła, ktoś przychodzi, by ją rozerwać, ktoś buduje obozy koncentracyjne (…). I zwala się ciężar jak w księdze Hioba na ludzi odważnych, myślących – <Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku>” (7 lutego ’82).
Biada nam, gdybyśmy takiej miłości nie mieli, gdybyśmy jej swoim życiem nie potwierdzili. Biada nam, jak mówi św. Paweł. Biada nam Polakom, jeżeli tego obowiązku sobie nie uświadomimy”.
Trzeba stawać przed Chrystusem w całej prawdzie – mówił w cytowanej wyżej homilii, chociaż – będąc w Jego zasięgu – nie jest łatwo żyć, ale to jest życie”. Uczył męskiego stosunku do życia: ,,Nie spychajmy naszego życia w sentymentalizm. Niech ono będzie twarde. Niech będzie ten duch Eliasza” (11 grudnia ’82).
,,Nie ma lepszej niż cierpienie próby tego, co ludzkie – mówił. Stoimy przed alternatywą – życie lub śmierć. Oczywiście życie! Ale z chwilą wyboru życia według Bożych planów, trzeba odwrócić się od naszych koncepcji. Takie są wskazania Ewangelii: zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż i naśladować Jezusa. Jeżeli coś na tej drodze ominiemy, jeżeli będziemy chcieli obejść cierpienie, to jest to wybór ryzykowny” (25 lutego ’82).
Nie ma dla człowieka wierzącego beznadziejnej sytuacji, jeżeli tylko usłyszy to, co do niego mówi Bóg. Nie narzekajmy na system, nadzieja jest w nas. Bóg złożył ją w nas. A jeśli <Bóg z Nami, to któż przeciwko nam >.Trzeba oburącz chwytać się słowa Bożego. Czynić wysiłek, żeby nim żyć. Trzeba duchowego pogotowia, tego sposobu niszczenia murów, które stoją między Bogiem a nami” (5 grudnia ’82).
Cena życia w prawdzie jest wielka, ona wymaga niekiedy trudu. I może te dni nam taką perspektywę zaoferowują. Umiejmy ją przyjąć, Bogu ufając i sobie, i tym, którzy myślą” (24 listopada ’82).
,,Drodzy profesorowie, drodzy pedagodzy, wy jesteście jakby wikariuszami Bożej Prawdy. Macie jej szukać, badać, studiować i kochać. Ukochaną przez was przekazywać pokoleniu, które w sposób szczególny głodne jest prawdy. To jest wasza misja. (…) Ale broń was Boże, byście przekazywali półprawdy, które są gorsze od fałszu. (…) I to jest naczelna zasada wyższej uczelni; poprzez waszą służbę prawdzie wyzwolić w młodym pokoleniu cały potencjał duchowy woli, myśli i serca” (7 października ’82).
,,(…) łakną i pragną sprawiedliwości. Jak to konkretnie czynić? – pytał. Co ty zrobiłeś jako chrześcijanin, kiedy twoi bracia i siostry siedzieli na Młyńskiej? Chcesz być szczęśliwy? Wszyscy są szczęśliwi, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (1 listopada ’82).
,,Trzeba już na tym etapie waszego życia studenckiego wiedzieć, z kim się jednoczyć. (…) Trzeba być uważnym. Jeżeli z kimkolwiek tworzy się jakąś więź, to trzeba najpierw poznać, rozważyć, czy jest to więź w Ojcu i Duchu świętym” (25 listopada ’81).
,,Tak w naszej narodowej sytuacji są ci podobni do Pana Jezusa, którzy szarpią się, poświęcają się, chcą rozproszyć ciemności, wnieść trochę nadziei, gdzie jest beznadzieja, gdzie jest sytuacja bez wyjścia. A społeczeństwo, gdyby rzucić trochę więcej do sklepów, to by jadło i może by to wystarczyło (…)” (15 lutego ’83).
Nie można zamknąć swojego stosunku do Boga tylko w modlitwie – mawiał Honoriusz. Modlitwę trzeba wiązać z czynem. ,,Ważne jest określenie celu w płaszczyźnie religijnej i narodowej”, one łączą się, ,,wchodzą w ten sam nurt prawdy i świadomej odpowiedzialności”. Działanie natomiast musi być rozważne, sprawiedliwe, służyć prawdzie, dlatego:
,,Pytaj siebie, swojego sumienia, w jaki sposób to, co Bóg mi przykazał, zamienić w czyn. (…) W jaki sposób zamienić w czyn poruszenia Ducha świętego we mnie. Jak zamienić w sprawiedliwość, co zmienić w stosunku do prawdy”
(2 grudnia ’82).
Ważne jest, ,,aby nie stawać przed Bogiem tylko w zdrowaśkach”, trzeba działać – powtarzał wielokrotnie – aby ,,usuwać korzenie zła w sobie”, w ojczyźnie. A tego pragnął najbardziej aż do śmierci.
Wybór fragmentów homilii:
Eugenia Dabertowa
E-mail: aletheia@eksrzynka.pl
Telefon: 506 664 634
Adres: 61-716 Poznań, ul. Kościuszki 99
KRS: 0000038375
NIP: 778 133 1272
REGON: 632075879
FUNDACJA IM. O.HONORIUSZA KOWALCZYKA
Konto: PL 56 1050 1520 1000 0022 7780 0088
ING Bank Śląski SA
Oddz. w Poznaniu
Stworzono przez entsolve.com